znow ta kotwica...
02 November 2010 | Hanga Roa - Easter Island
Beata
Wyciaganie kotwicy zajelo nam ostatnio 2 godziny, kotwica zaczepila sie o skale... Lecial przy tym potok k..ew i innych takich...
Prognoza na najblizsze kilka dni mowila ze wiatr gwaltownie skreci z NWN na NW, w zwiazku z tym, aby znow nie walczyc z kotwica, postanowilismy jej nie rzucac po drugiej stronie wyspy, tylko wyjsc w morze i dryfowac dopoki wiatr sie nie zmieni... I bardzo dobrze, bo kiedy ostatniej nocy bylismy po drugiej stronie wyspy, zaczelo lac, wiatr zmienil kierunek prawie o 180 stopni, zerwal sie z sila 25- 30 wezlow i dopychal nas do wyspy... prosto na wystajace z wody skaly. Decyzja by dryfowac zamiast rzucic kotwice byla szczesliwa, bo musielibysmy rzucic ja blisko brzegu i byloby trudno przy dopychajacym nas do skal wietrze i deszczu, w srodku nocy, szybko ja wyciagnac...
Wrocilismy wczoraj do Hanga Roa.... tym razem uwiazalismy sie do czyjejs boi... Pytalismy o marine, ale maxymalne rozmiary jachtu ktorym pozwalaja tam sie przywiazac to 13m i 1.6m zanurzenia... czyli o marinie musimy zapomniec.
Pogoda znow sie zmienia wiec trzeba stad uciekac... tym razem na pare dni.
Czekamy na przesylke od Roberta Krasowskiego: telefon satelitarny, powinien przyjsc okolo 10 listopada, i przez ten tydzien - dwa, bedziemy musieli co kilka dni sie przestawiac... bez windy kotwicznej na Luce to masakra..