Luka

www.soloaroundtheworld.com

09 June 2013 | Portobelo, Panama
23 April 2013 | Portobelo
07 April 2013 | Porto Lindo
12 February 2013 | Cartagena
11 February 2013 | Cartagena
01 February 2013 | Panama, Portobelo
19 January 2013 | Cartagena
08 January 2013 | Portobelo
03 December 2012 | Portobelo
12 October 2012 | Portobelo
24 September 2012 | niedaleko Portobelo
20 March 2012 | Portobelo
15 November 2011 | Portobelo
10 August 2011 | Portobelo
05 August 2011 | Cartagena
04 August 2011 | Cartagena

Cartagena

28 February 2011 | Panama
Beata
Ruszamy w kierunku Cartageny, poniewaz wiatr mielismy prosto w dziob, poczatkowy plan Tomka: isc na polnoc i oddalic sie od ladu. Okazalo sie jednak ze im bardziej na polnoc tym silniejszy wiatr, dochodzacy nawet do 30 wezlow, a pod pokladem 10 obrzygancow... W tej sytuacji, choc niechetnie, Tomek polozyl Luke na prawy hals, i liczac na to ze wiatr w okolicy wybrzeza oslabnie, i bedzie zakrecal, skierowal Luke w strone plycizn.

Ostatnia noc wyjatkowo dala sie we znaki naszym turystom, na poklad co jakis czas wpadaly bryzgi wody, fale uderzaly o burty z hukiem. Kiedy Luka przechylala sie mocniej i w bulajach widac bylo granatowa wode - wyraz twarzy co poniektorych nie wrozyl nic dobrego... Zasugerowalam ze jezeli nie beda mogli znalezc swoich plastikowych workow, niech kieruja sie do najblizszego kosza na smieci.

Nawet Krzysztof - ktory doskonale dopasowal sie do zalogi Luki, i mimo choroby morskiej, dzielnie nam pomagal, przyszedl do mnie z wiadomoscia: "Beatka nie skoncze opiekac tostow, musze isc puscic pawia". (Krzysztofa za obopolna zgoda, wkladamy na liste stalej zalogi Luki, co oznacza ze kiedykolwiek bedzie mial ochote z nami pozeglowac - ma swoja koje.)

Jeszcze przed zapadnieciem zmroku, dwoch czy trzech odwazniejszych/zdrowszych stanelo w sterowce, wychylili glowy na zewnatrz i z aparatami fotograficznymi oczekiwali na wieksze fale. Co chwila slychac bylo "nadchodzi, uwaga- nadchodzi" - a po chwili, zanim jeszcze poczulismy uderzenie fali o burte slyszelismy zbiorowy okrzyk:"WOOOW".

Po zmroku, nasz "zarzyganiec" nr 1, ktory wciaz spal na pokladzie musial przeniesc sie do sterowki, gdzie przez niezamknieta klape tez co jakis czas wpadaly bryzgi wody, ale widocznie mu to nie przeszkadzalo, spal mocno. Jego organizm przyjal miseczke ryzu bez cofki, wiec nie bylo jest juz z nim tak zle. Dziewczyna z Norwegii siadla z nami w sterowce, patrzyla przez okno na pietrzace sie fale... i plakala. Zapytana co sie stalo, odparla ze boi sie ze jacht sie wywroci. Tomek spokojnie zaczal tlumaczyc ze jacht zaglowy jest najbezpieczniejsza jednostka plywajaca, a nasz jacht nigdy sie nie przewroci, bo ma dobrego kapitana, najwyzej mocno sie przechyli, ma 9 ton w kilu, i niemozliwe jest aby przy takim wietrze i fali wychylil sie glebiej niz 45 stopni. Poza tym podobnie jak w samolocie, gdy sa turbulencje, obserwuje sie twarze stewardess, na jachcie moze obserwowac twarz kapitana, i po jego minie od razu bedzie wiedziala czy sytuacja jest niebezpieczna. Mirek przylaczyl sie do dyskusji, i probowal odwrocic uwage dziewczyny, wpatrujaca sie w fale, pokazujac jej gwiazdy...

Do portu Cartagena sa dwa wejscia; jedno - ktorym wchodza wielkie kontenerowce, i drugie, zagrodzone podwodnym murem, przez owczesnych mieszkancow Kartageny, w celu zabezpieczenia przed atakami piratow. W murze wykute jest przejscie, tak ze jacht zaglowy moze swobodnie tamtedy przejsc, jednak oznakowania wejscia magicznie czasem sie przesuwaja. Od zeglarzy, ktorych poznalismy na San Blas dowiedzielismy sie ze niedawno jacht zaglowy rozbil sie o ta sciane, i odradzali ta droge. Z kolei trasa ktora wplywaja kontenerowce jest miejscami ciasna, jesli trzeba minac sie z jakims, ostrzegano nas rowniez przed figurka Madonny, ktora stoi posrodku zatoki; szlak wejsciowy w jej okolicy jest takze zle oznakowany. Figurka nazywana jest przez zeglarzy -" zla madonna", poniewaz wiele jachtow weszlo przy niej na mielizne. Kapitan zdecydowal ze w takiej sytuacji nie bedziemy wchodzic do zatoki po zmroku, musielismy wiec zrobic zwrot i oddalic sie od Cartageny, po to aby wrocic tam o swicie.

Poznym porankiem rzucilismy kotwice przy marinie Club Nautico. Zaloga nie wykazala juz zainteresowania sniadaniem, spakowani - oczekiwali niecierpliwie chwili kiedy beda mogli zejsc na lad. Wymienilismy uwagi z sympatyczna para z Belgii, oni zapytali jakie mamy wrazenie po pierwszysm tak duzym czarterze, a my o ich wrazenia i komentarze na temat naszego rejsu. Do dyskusji przylaczyla sie reszta. Troche dokuczal im brak lodowki w ktorej mogliby schlodzic swoje piwa, niestety obydwie nasze lodowki, ( jedna dokupiona specjalnie na czarter) zapelnione byly zywnoscia dla 12 osob na 7 dni rejsu.

Ktos zasugerowal tez zadaszenie rufy - jako ochrone przed sloncem na pokladzie - co bedzie pierwszym naszym projektem w Cartagenie.

W sumie jednak kazdy byl zadwolony, czytajac rozne relacje z takich podrozy na internecie spodziewali sie braku wlasnych koi, i glodowych racji kiepskich posilkow z puszek...
Comments
Vessel Name: Luka
Vessel Make/Model: mikado 56
Hailing Port: Poland, Gdynia
Crew: Tomek & Beata & Wacek
About: *Wacek - Jack Russell Terrier
Extra: www.soloaroundtheworld.com www.skipthedariengap.com
Home Page: http://zeglarz.net.pl

s/v Luka

Who: Tomek & Beata & Wacek
Port: Poland, Gdynia
free counters Liczba wizyt od 31 marca 2011