A bad day of sailing is better than a good day at work

09 August 2013
09 August 2013
09 August 2013
09 August 2013 | Węgorzewo
09 August 2013
10 May 2013
10 May 2013
10 May 2013
10 May 2013
10 November 2012
10 November 2012
10 November 2012
28 September 2012
05 July 2012 | Węgorzewo
02 July 2012 | Skłodowo
12 June 2012
17 April 2012

Czerwcowa chorwacja 2

09 August 2013
Pogoda dopisała, wiatr nie zawsze.

Czerwcowa chorwacja

09 August 2013
Jakoś zupełnie zapomniałem się pochwalić rozpoczęciem sezonu morskiego - 01.06. - 08.06.

Primosten - Komiza/Bisevo - Hvar/Palmizana - Milna - Stomorska - Postira - Pucisce - Trogir - Primosten.

Załoga zadowolona, rejs udany :)

Gościnnie

09 August 2013
Trzeci sezon z rzędu gościem na Baribalu była Magda, pseudonim "Szefowa".

Z uwagi na zbliżający się egzamin na stopień żeglarza, zrobiliśmy rejs szkoleniowy. Tyle podejść do koła za burtą to w najlepszych czasach nie zrobiłem :)

Magda wprowadziła na pokładzie równouprawnienie i stwierdziła, że skoro ona steruje, to ja będę na posyłki... Spędzałem więc długie godziny na robieniu kaw, kanapek, herbat i tylko czasami pozwalałem sobie wychylić do kokpitu i delikatnie zasugerować, że płyniemy bajdewindem, a żagle wybrane do baksztagu :)

Pożegnanie

09 August 2013 | Węgorzewo
Baribal zmienia akwen.

Baribal sprzedany

09 August 2013
22.07.2013 nadeszła pora pożegnania.

Po 2,5 wspólnie spędzonych sezonach, setkach mil i wielu miłych i kilku mniej miłych chwilach nadeszła pora rozstania.
Nowy armator obiecał dbać (i nie zmieniać nazwy) i jak na razie jest bardzo zadowolony. Ja chyba też, choć w chwili, gdy jacht wisiał na dźwigu było mi smutno...

Lipcowe pływanie zaliczam do udanych. Byli goście (spodziewani i niespodziewani), kilka nowych znajomości, uczciwie wiatry i sporo pływania.

Blog na razie zmienia formę, bo pływania Baribalem już nie będzie, ale szykują się inne rejsy, a być może na jesieni będzie niespodzianka :)

Zadowolony armator

10 May 2013
Zadowolony armator przed rozpoczęciem sezonu

Wesoło na Mamrach

10 May 2013
Maj 2013

Sprzedaż nadal aktualna

10 May 2013
Sprzedałem dużego grota i regulator znów wariuje.
Jacht przygotowany do sezonu - nic, tylko wsiadać i pływać.

Nowa cena to 22.000.

Przeprowadzka

10 May 2013
W wyniku zamknięcia portu "Zamek" w Giżycku przeniosłem się do Węgorzewa. Jak na razie jestem zadowolony, choć oczywiście wolałbym się nigdzie nie ruszać...

Sezon otwarty!

10 May 2013
Sezon 2013 został otwarty!
28.04.2013 Baribal poszedł na wodę.

Rejs techniczny przebiegł bez większych problemów. Takielunek dostrojony, jacht ogarnięty.
Elektryka jak zwykle niechętna do współpracy.
W nocy od -2 do +8. Woda zimna, ale przynajmniej lody zeszły :)

Trochę czyszczenia i malowania, trochę pływania z gośćmi, trochę samotnie.

No i przeprowadzka do nowego portu w Węgorzewie.

Baribal na sprzedaż

10 November 2012
Ze względu na zmianę planów i akwenu, Baribal jest na sprzedaż.
Do wzięcia w dowolnym momencie, najchętniej jakoś na wiosnę.
Po dużym remoncie przed sezonem 2012. Nowy pokład, wzmocnione dno, dobalastowany i wytrymowany. Grot po przeszyciu, fok na rolerze. Z całym osprzętem i silnikiem za 25.000 zł.
Kawał świetnej łódki za nieduże pieniądze.

Październikowa Chorwacja 2

10 November 2012
Nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrany ubiór.
A Borsuk stwierdził, że po co mu dół od sztormiaka, w końcu jest dopiero październik :)

Październikowa Chorwacja

10 November 2012
Tak na zakończenie sezonu i zapoznanie się z akwenem.

Rejs udany, pogoda dopisała. Mało wiatru, ale za to dużo słońca. Praktycznie tylko jeden deszczowy dzień. No i kolejny kwit - Voditielj Brodice do kompletu.

Aktualizacja

28 September 2012
Zajrzałem na bloga, a tam od lipca pustki i wiatr hula...

Sezon niestety już za mną/nami. Przeprowadzka i kilka innych spraw sprawiły, że na żeglarstwo zostało mniej czasu. Bywa. Wróciłem nad jeziora na początku sierpnia, a w porcie zastałem sodomę i gomorę. Giżycko Hip Hop Festiwal znaczy. Masakra, na której opisanie brak słów w języku ludzi cywilizowanych. Ponadto pety, kapsle i pełno śmieci na zacumowanych jachtach.

Burzowo

05 July 2012 | Węgorzewo
G.
Jest burzowo i niespokojnie. Większość żeglugi upływa pod znakiem rozglądania się po horyzoncie.
Wczoraj z dużej chmury był bardzo konkretny jeż, na szczęście byliśmy już zacumowani.
Dziś uderzamy z Węgorzewa na południe. W Giżu odbieramy gościa i czekamy z utęsknieniem na stabilną pogodę w weekend (a pogodynka, z natury złą kobietą będąc, podaje ostrzeżenia burzowe do wtorku...).
Ahoj!

Baribal znowu nadaje

02 July 2012 | Skłodowo
G.
Baribal znowu nadaje!
Kolejny etap mazurskiego szwendania rozpoczęty, tym razem ze stałą załogą (no chyba, że ktoś nas odwiedzi).
Pogoda dziwna, rano burze i wiatru aż nadto, potem siada do prawie zera...
Ruszyliśmy z Giżycka, w Skłodowie podłączyliśmy się do forumowego rejsu z dzieciakami, obejrzeliśmy finał ME i było bardzo miło.
Zaraz ruszamy na Święcajty, a co będzie dalej? Zobaczymy :)

Skipper przy pracy

12 June 2012
Bardzo to rzadki widok :)

Ształowanie przed pierwszym rejsem

12 June 2012
Port macierzysty - Zamek

Nowe wcielenie Baribala

12 June 2012
SY Baribal po zimowym remoncie

Pierwszy rejs za nami.

- odbiór jachtu od fachowca i testy, jak pływa. Wiatru za dużo nie było, ale kilka razy udało się trochę szybciej polecieć. Nie jest jeszcze idealnie, ale trym w porównaniu z tym, co było, jest dużo lepszy. Jacht wreszcie też jakoś wygląda.
- wielkie porządki
- zamontowaliśmy z kumplem panel solarny, regulator ładowania, ogarnęliśmy elektrykę i jest dobrze.
- wymieniłem kabestan fałowy na szotowy, bo fałowy miał wyrobione wejście na korbę
- odebrałem grota z żaglowni (znaczy jeszcze przed testami) i jestem bardzo zadowolony
- wymieniłem kilka drobiazgów, szekli i sznurków
- odzyskałem zegarek, który zimował na jachcie

Oby do września

17 April 2012
Teraz pora na mazurskie szwendanie Baribalem, a we wrześniu znów na morze :)

Pocztówka

17 April 2012
Strasznie kiczowata zresztą :)

Sycylijska Wielkanoc

17 April 2012
Oto pierwsza próba kronikarskiego zapisu „Rejsu Sierot po 1. etapie”.
Jako pierwszy opuściłem gościnny pokład S/Y Descartes i w oczekiwaniu lotu powrotnego w Rzymie zacząłem pisać relację.

Jacht wyczarterowany (Harmony 38), załoga zebrana, bilety kupione. Nadszedł wreszcie upragniony 31.03. i różnymi drogami i podzieleni na grupy wszyscy dotarliśmy do Marina Arenella na obrzeżach Palermo. Droga do portu okazała się dla mnie i Jacka dość stroma (i to dosłownie), gdyż taksówkarz beztrosko wywiózł nas do innego portu i zniknął, zanim odkryliśmy podstęp. Marcin wyszedł po nas i nie musieliśmy błądzić, ale spacer z wypchanym workiem żeglarskim po prawie całym dniu w podróży nie był tym, o czym marzyłem…
Powitanie i wieczór zapoznawczy przy lokalnym piwie, szklaneczka rumu dla Neptuna i w późnych godzinach wieczornych zajmujemy miejsce w kojach. Rano kończymy zaprowiantowanie, ogarniamy ostatnie niuanse techniczne (wymiana światła na topie i jakieś pierdoły szelkowo-zawleczkowej natury), wciągamy banderkę Sailforum pod saling i kierujemy się na północny wschód. Prognoza podaje wiatry z dokładnie tego kierunku i o ile początkowo nic nie wieje, to po 2-3 godzinach mamy 6B prosto w nos. Nie znamy jachtu, nie znamy się nawzajem, a pewne rozwiązania techniczne na Harmonii nie wzbudzają naszego zaufania, wiec postanawiamy zrobić założoną pętlę w odwrotnym kierunku i wieczorem obieramy kurs na wyspy Liparyjskie.

Nocna wachta przebiega spokojnie, choć przy akompaniamencie warkotu diesla, bo się wydmuchało. Ostrzeżenia o zachodniej burzy i błyskawice na horyzoncie utwierdzają nas w decyzji dotarcia do miejsca, gdzie w razie załamania pogody będzie się można skryć.
Nad ranem dnia trzeciego (licząc z portową sobotą, czyli de facto drugiego dnia płynięcia) stajemy w porcie w Salinie. Odsypiamy, gotujemy, cieszymy się okolicznościami przyrody oraz remontem kei i wieczorem wychodzimy w dalszą drogę – chcemy w nocy opłynąć Stromboli. Wulkan robi niesamowite wrażenie i wybucha tak regularnie, że przez moment mieliśmy podejrzenie, że zatrudnili kogoś do otwierania zaworów. Stromboli wystawił nam rachunek w postaci 7B w nos, w cieniu wyspy zrobiliśmy zwrot na południowy wschód i ruszyliśmy do Milazzo. Nocne pływanie przebiegło spokojnie, choć odkrętktki wiatru przychodziły w złych momentach i złych kierunkach :)

Rano zgodnie z prognozą wiatr siadł do słabych 2B, ale byliśmy już tuż przy cyplu osłaniającym Milazzo. Ze spokojnego wejścia do portu jednak nici, ponieważ w przeciągu niecałej godziny wiało już mocne 6 z południa (czyli w nos). Kapitanat każe nam najpierw czekać na przedporciu, lecz po chwili zmienia zdanie i wyznacza dość niekorzystne miejsce postoju. Manewr podejścia trudny, bo przy dopychających 25w wiatru, ale udany. Bez strat w sprzęcie i ludziach. Czas na odpoczynek, zdjęcia, popisy kulinarne i miły wieczór.
Piąty dzień rozpoczynamy od prac bosmańskich i Marcin (prezes) po raz kolejny jedzie na maszt. Tym razem wymienić trzeba pęknięty bolec mocujący saling. Przy okazji ściągamy postrzępioną i zamocowaną na stałe turecką banderkę i montujemy flaglinkę po prawym salingiem.

Ruszamy w kierunku cieśniny messyńskiej. Początkowe plażowanie i łowienie ryb w przeciągu kilkunastu minut zmienia się w mokrą żeglugę w sztormiakach. Do cieśniny messyńskiej halsujemy się pod 7, a czasami 8B, pomagając sobie silnikiem. W cieśninie 7B z południa i dość skotłowane morze w wyniku zderzenia prądu pływowego z wiatrem. Mijamy Messynę i zniechęceni prognozą i nadchodzącą burzą wchodzimy do Reggio di Calabria na nocny postój.
Szósty dzień rejsu zaczynamy od zmiany trasy rejsu. Dojście na Maltę nie jest problemem, ale zapowiadany na dni naszego powrotu do Palermo maestrale skutecznie mógłby pokrzyżować nam plany. Postanawiamy zrezygnować z zamknięcia pętli i wrócić drogą północną, możliwie ją przy tym urozmaicając. Decyzja okazała się słuszna, a negatywna prognoza wyjątkowo trafna, ale o tym później.

Przechodzimy po raz drugi cieśninę messyńską, tym razem przy spokojnej pogodzie, ale oczywiści znów pod wiatr  i na wieczór zawijamy do małego portu Bognara. Miejsce urocze, ale zaniedbane, głownie za sprawą lokalnej społeczności rybackiej, która wyrzuca do wody wszystko, włącznie z plastikowymi workami wypchanymi śmieciami. Celem naszego kolejnego etapu jest Tropea, czyli port planowany także w pierwotnej wersji rejsu z Vieste do Ostii. Przypływamy już po ciemku, a że chcemy przed załamaniem pogody dotrzeć na Lipari, to zadowalamy się zobaczeniem miasteczka od strony wody, zatankowanie tejże (choć słodkiej) i wyjściem w morze około północy. W porcie wspólnym wysiłkiem załogi przyrządziliśmy pyszne smażone makrele, złapane przez Marcina. Rzetelność kronikarska nakazuje jednak dodać, że złapał je z kutra rybackiego stojącego w porcie.

Nocny przelot na Lipari objawił nam ukryty talent Sebastiana (newlifejs78) – sokoli wzrok i bezbłędne rozpoznawanie kolorów świateł. Z takim wsparciem wachta minęła bezproblemowo, jedynie wodolot zaskoczył nas rozwijaną prędkością  Ruch statków na wysokości cieśniny messyńskiej robi wrażenie.

Nad ranem cumujemy w Lipari, robimy zakupy i przestawiamy się na kotwicowisko, by przeczekać maestrale oraz spędzić święta. Stoimy w cieniu wyspy, dość wysokiej zresztą, jakieś 50m od brzegu, a i tak wiatromierz regularnie pokazuje 7B. Razem z nami schowało się też kilka jachtów i (ku mojemu zdziwieniu) także 3 duże statki. Czas spędzamy na odpoczynku, zwiedzaniu wyspy, robimy mniej lub bardziej uroczyste śniadanie wielkanocne i bardzo nam tam dobrze. Korzystając z trochę słabszego wiatru desantuję się pontonem do miasta, ale wrodzone lenistwo każe mi obrać kurs nie na najbliższą plażę, lecz bezpośrednio na port. Pontonem to jakieś 15 minut, ale decyzja ta okazała się niezbyt fortunna… W drodze powrotnej silnik traci dolny zakres obrotów, najprawdopodobniej ze względu na przytkaną dyszę w gaźniku. W górnym zakresie także przygasa. Męczę się pod wiatr i pod falę to na wiosłach, to znowu zyskując kilkanaście metrów na silniku. Przebycie połowy drogi zajmuje mi ok. godziny. Na szczęście sąsiad z kotwicowiska okazuje się litościwym człowiekiem, woduje swój ponton i umożliwia mi powrót na jacht. Odwdzięczyliśmy się za pomoc niezbyt szlachetnym trunkiem (z braku szlachetniejszego) i do się cieszę, że chciało mu się ruszyć.

Pod wieczór podnosimy obie kotwice i ruszamy na zachód. Rozkołys po prawie trzech dniach silnych wiatrów robi wrażenie, ale dość słaby wiatr utrudnia żeglugę pod falę. Odkładamy się na południe, licząc, że wiatr i fale znów zaczną iść w parze. Awaria pompy w kingstonie i przelewający się tenże zmuszają nas do wejścia do portu Sant’Agata di Mitello, gdzie czekamy na serwis. Następna doba mija nam na powrocie do Palermo. Chcieliśmy jeszcze zaliczyć Usticę, ale pogoda podjęła tę decyzję za nas. Ze względu na utrzymującą się jeszcze martwą falę po raz pierwszy miałem okazję płynąć baksztagiem pod falę :) .

W Palermo wchodzimy do Marina Aquasanta celem zatankowania, ale niespodzianka w postaci niezapalonych główek portu zmusza nas do prawie godzinnego oczekiwania na brzask. Marinero ze stoickim spokojem potwierdza awarię świateł i stwierdza, że już zgłosili… Stacja i tak jest nieczynna, więc tankujemy w porcie handlowym i przestawiamy się do portu macierzystego, czyli Arenelli. Port jest nieosłonięty od południa i wieje w nim dość konkretnie, ale cumowanie przebiega bez niespodzianek. Odsypiamy i żałujemy, że rejs powoli dobiega końca. Następny dzień poświęcamy na zwiedzanie Palermo i wieczorem pierwszy załogant (czyli ja) opuszcza pokład.

No i po rejsie

17 April 2012
Rejs zakończony.
Depresja porejsowa w toku.

http://www.youtube.com/watch?v=8hKNw3ZpkBg&list=HL1334658715&feature=mh_lolz

Wielkanoc na morzu!

12 March 2012
Jeśli nie masz ochoty spędzać kolejnych świąt przed telewizorem, rzuć wszystko w diabły i płyń z nami.

Termin: 31 marca - 14 kwietnia
Akwen: M.Tyrreńskie, M.Jońskie, M.Śródziemne
Port zaokrętowania: Palermo, Marina Arenella
Planowana trasa: dookołą Sycylii z zawinięciem na Maltę, planujemy przepłynąć około 600 Mm
Organizatorzy: 5 szt. sierot po pierwszym etapie niedoszłego rejsu z Adriatyku na Bałtyk, wszystkie płci męskiej
Jacht: Harmony 38 (wszystkocotrzamający jacht z 2007 roku), wyczarterowany
Kapitan: Marcin Różański (j.st.m.), zainteresowanym na PW podam namiary
Koszty: Przy 6 osobach - koszt czarteru, końcowego sprzątania i ubezpieczenia kaucji wyniesie 341 euro/os., przy 7 osobach - 292 euro/os. Plus składka na porty, paliwo, żywność (ok. 120 euro/os., płatne na burcie). Kapitan uczestniczy w kosztach.
Dojazd: we własnym zakresie. Przykładowo - można do Palermo i z powrotem dolecieć z Berlina za około 1000 zł. Inne opcje - lot do Rzymu, stamtąd do Palermo najtaniej jedzie się autokarem (w dwie strony 90 euro, czas jazdy około 11 godzin). Można też samolotem lub promem z Civitavecchia. Najwcześniej wypłynąć możemy w nocy z 31 marca na 1 kwietnia, najpóźniej musimy skończyć rejs w piątek, 13 kwietnia o 1700.

Rejs jest koleżeński. Wiek uczestników - od 30 do 52 lat, więc wszyscy raczej młodzi, choć niektórzy inaczej

Nastawiamy się na pływanie, ale coś tam po drodze zwiedzimy (Lipari, Stromboli, Lampedusa, Pantelleria).

Zapraszam w imieniu organizatorów!

No i się zesrało...

23 February 2012
Znaczy się rejs odwołany.
Rozbitkowie z 1. etapu się właśnie organizują i MOŻĘ popłyniemy innym jachtem i inną trasą. Trzymać kciuki!

A już w marcu...

25 January 2012
pierwszy tegoroczny rejs!

2012

31 December 2011 | Vienna
Wszystkiego najlepszego w 2012!
Pomyślnych wiatrów, pięknej pogody, czystej wody i wspaniałych żeglarskich przygód życzy załoga Baribala.

Koniec sezonu

28 December 2011
Jeden z ostatnich dni...

Podsumowania i przemyślenia

27 December 2011 | Vienna
G.
Rok się kończy, na blogu od 4 miesięcy nie było wpisów, więc postanowiłem pozwolić sobie na podsumowanie roku.

Sezon zaliczam do bardzo udanych. Pierwszy z własną łódką, pierwszy rejs z Sylwią, pierwszy raz drogą wodną z Warszawy na Mazury. Bywało spokojnie, bywało mniej spokojnie, czasami miałem pełny jacht gości, a czasami pływałem sam. 68 dni na wodzie i wyjeżdżając ciągle nie miałem dość :)

Jacht się spisał, aczkolwiek pewnie teraz kilka rzeczy zrobiłbym inaczej. Silnik nadal pozostaje najsłabszym ogniwem i myślę (i liczę) co z tym fantem zrobić. Pewnie postaram się go jeszcze reanimować, choć z drugiej strony średnio mi się uśmiecha szukanie silnika na początku sezonu...

Poznaliśmy świetnych ludzi, wiele nowych miejsc, obydwoje sporo się nauczyliśmy i na szczęście obyło się bez większych problemów.

Sezon 2012 zapowiada się nie mniej ciekawie. Rozpocznie się rejsem wielkanocnym dookoła Włoch (Vieste-Ostia), oczywiście nie na Baribalu :)
Baribal zostanie wybudzony z zimowej drzemki pod koniec maja/na początku czerwca i po inauguracyjnym rejsie poczeka do początku lipca na stałe zakwaterowanie załogi. A potem zwykłe mazurskie życie - pływanie, praca, goście, nowe i stare miejsca.

Nieustająco zapraszam dobrych ludzi na rejs! Do zobaczenia w 2012!

G.

Niegocin

22 August 2011
Wieczorową porą

Gości ciąg dalszy

22 August 2011
Tylko entuzjazm mniejszy :)

Goście

22 August 2011
Goście maści różnej :)

Trochę podsumowań

08 August 2011 | Sztynort
Ponad połowa sezonu za nami i pora na kilka przemyśleń.
Jacht się spisał, aczkolwiek pewnie mądrze by było dokładniej go sprawdzić przed wypłynięciem na tak długi rejs i dopracować kilka rzeczy.
Silnik na początku stroił fochy, ale po 4-krotnym rozebraniu i złożeniu nie ma przede mną tajemnic. No chyba że nawali bezobsługowy i nierozbieralny moduł zapłonu :)
Mimo przepłynięcia chyba całego szlaku w tym sezonie bardziej skoncentrowaliśmy się na północy. Nie żałuję, choć pewnie w tym tygodniu wyruszymy na południe. Ze względu na pracę było też sporo stania w portach, co ma zalety i wady. Do tych ostatnich zaliczyłbym zdziczenie obyczajów i przekraczające granice dobrego smaku zachowanie niektórych załóg, dla których świat kończy się na bukszprycie ich jachtu. Oddawanie moczu w porcie, darcie ryja i skakanie do basenu portowego o 3 w nocy nie należy do rzadkości... Manewrowanie jachtem też przerasta niektórych wilków mazurskich, a słowo "przepraszam" po zahaczeniu cudzej łódki nie jest powszechnie przyjęte.
Tubylcy z jednej strony mili i pomocni, ale chwilami nastawieni nie na zarobienie podczas sezonu, a na zdarcie z jak największej liczby żeglarzy. Pozostaje mieć nadzieję, że rynek zweryfikuje takie praktyki.

Ulubiona przystań tego rejsu - Kalskie impresje. Za całokształt, świetnego bosmana, miłą atmosferę, świetną pizzę w wiosce i spokój. 20 zł za noc, w tym nielimitowany dostęp do toalet.

Najgorsze miejsce, w którym przyszło mi się zatrzymać - Hotel Roś, z wielu powodów, a głównie dlatego, że jako żeglarz czułem się tam jak intruz...

c.d.n.

A na kolację...

08 August 2011
... był pasztet...

Nowa załoga

08 August 2011
I od razu poszedł za burtę :)

Z dużej chmury mały jeż

28 July 2011
I burza przeszła bokiem.

Święcajty

28 July 2011
Na Stręgiel za mocno wiało. Może za tydzień.

Na decku stary wąchał wiatr...

28 July 2011
tylko lunety nie miał :)

Łabędzim szlakiem

28 July 2011
Baribal zwiedza Kisajno

GTW Sailing Crew

28 July 2011
GTW znów na jachcie!

Nie zostawiaj mnie...

11 July 2011
Nie zostawiaj mnie teraz...

Śniardwy

11 July 2011
Po bardzo miłym wieczorze na Kaczerajnie w towarzystwie gości wyruszyliśmy na Śniardwy. Wiała równa i stabilna 3, świetne pływanie.

Wreszcie Mazury

11 July 2011
W czwartek dotarliśmy do Piszu. W piątek taklowanie i pierwszy raz przy pełnym takielunkuuuuu....

Pisa

04 July 2011
W Ostrołęce musiałem ogarnąć kilka spraw technicznych, zatankowałem i w drogę. Następny nocleg w Nowogrodzie, stanęliśmy za mostem, na przeciw ujścia Pisy, ale miejscówka średnia. Padało w dzień, padało w nocy.

Niedziela - jest lepiej. Rano popadało, ale potem się wypogodziło i płynie się dobrze. Na Pisie wysoki stan wody, płynie się zdecydowanie bardziej komfortowo niż po Narwi. Na początku nurt mnie trochę zmartwił, bo tempo było ślimacze, ale potem okazało się, że nie taki on straszny. Ze 2 razy zakręt brałem na ciasno i ze 2-3 mi podbiło ster, poza tym warunki komfortowe. Dopłynęliśmy do Ptaków na 37km i zatrzymaliśmy się na nocleg.

Deszczowa Ostrołęka

04 July 2011
Sobotni nocleg

Nocleg na Narwi

01 July 2011
Dzień czwarty
Ruszamy bez problemów, ale jakoś wolniej idzie. Żwawszy nurt i więcej miejsc w których trzeba zwolnić lub uważać. Spotykamy po drodze miłą ekipę na szybrowej Sportinie i ratujemy ich fajkami. Postój w Różanie umilamy sobie zakupami oraz wizytą w pizzerii. Obsługa średnia, ale pizze duże i bardzo dobre. Zabieramy po połowie na śniadanie i płyniemy dalej. Nocleg ok. km 124, piękny wieczór i coraz sprawniejsze manewry.

Na Narwi 2

01 July 2011
Narew

Na Narwi

01 July 2011
Dzień trzeci
Wreszcie płyniemy! Ruszamy ok. 8 rano, mijając korek na moście cytujemy Adasia Miałczyńskiego i weseli oddalamy się w stronę Pułtuska. Podróż przebiega bez większych problemów, silnik śmiga. Dopłynęliśmy do km 85, czyli bilans dnia wyszedł 45 km. Po południu była krótka przerwa na obiad, a że zaczęło dość konkretnie padać, to postanowiliśmy przeczekać. Przy okazji dowiedziałem się, że moje uszczelnienie okien nie było do końca udane i gdzieniegdzie pokapuje… Dzień zakończyliśmy efektownym wjazdem na mieliznę, właśnie ok. 85 km. Zeskoczyłem do wody, żeby zepchnąć jacht, a po ponownym jego uruchomieniu procedura wskoczenia, popuszczenia miecza, włączenia biegu i złapania steru mnie przerosła, więc prawie przejechałem po zwalonym drzewie, szczęśliwie jedynie obsypując pokład jego nasionami czy czymś tam.

Płyniemy

01 July 2011
Dzień pierwszy.
Na jachcie jesteśmy ok. 12, trzeba było jeszcze kilka spraw urzędowych ogarnąć. Mamy rejestrację rybną. O 15 jesteśmy umówieni na wodowanie, ale o 15 okazuje się, że pan Waldek będzie dopiero o 17. Trudno, czekamy i szykujemy dalej. Waldek przyjeżdża, we 2 pakujemy jacht na przyczepę i ruszamy do portu YKP, który stanie się nam bliski przez najbliższe 2 dni…
Wodowanie przebiega bez problemu, montuję silnik i ster i wypływam z portu. Zasadniczo mieliśmy zrobić tylko rundkę zapoznawczą, ale jak wyszliśmy na zalew uznałem, że mamy wszystko i płyniemy. Po ok. 30 minutach silnik gaśnie. Odpala potem jeszcze ze 2 razy i milknie na amen. Wieje uczciwie, więc z pewnym trudem stajemy na kotwicy w spokojniejszej zatoczce. Godzina walki z silnikiem (bezskutecznej…), kolacja i spać.

Dzień drugi.
Od rana walka z silnikiem. Wymiana świecy, czyszczenie gaźnika, ponowne czyszczenie gaźnika, próba regulacji. Nic. Dzwonimy po pana Waldka, który przypływa, godzinę walczy z silnikiem i też kapituluje. Holuje nas do portu YKP, gdzie ma przyjechać do nas mechanik. Mijają długie godziny, a mechanika nie widać… Przyjeżdża jakoś po 19, ale jego styl pracy i dokładność rekompensują czekanie. Cena za usługę też uczciwa. Silnik zagadał, więc zbieramy manatki i w drogę. Udało nam się wyrwać jeszcze jakąś godzinę płynięcia, lecz zapadający zmrok zmusił nas do noclegu. Stoimy w starym porcie pod Serockiem i jest bardzo sympatycznie.

Wodowanie

01 July 2011 | YKP Jadwisin
Wodowanie Baribala. Nie utonął :)

Ready to go!

26 June 2011
Jutro ruszamy!

MISTRZ!

12 June 2011


SZACUN! I przez cały czas mu pet nie zgasł :)

Hmm...

12 June 2011
Gdzie góra, a gdzie dół?

Żeglarskie Mistrzostwa 2010

12 June 2011
Wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy...

kissing the skipper brings luck:)

12 June 2011
Zadowolony skipper to dobry skipper :)

LEDy

12 June 2011
Oświetlenie

prace postępują

29 May 2011
Dwa pracowite weekendy za nami. Wnętrze powoli zaczyna jakoś wyglądać, nowe oświetlenie zamontowane, akumulatory zamocowane i zabezpieczone, cała masa innych pierdół też ogarnięta. Za niecały miesiąc ruszamy :)

na wzmocnienie

29 May 2011
nie samą pracą człowiek żyje :)

hard@work

29 May 2011
Powoli widać koniec :)

one more

07 May 2011
one more good memory

Back in time

07 May 2011
Last year's regatta

Praca wre

07 May 2011
lakierowanie drobnicy

Przed

05 May 2011
Zwłaszcza kambuz domagał się uwagi

Baribal - przed malowaniem

05 May 2011
Przed malowaniem i odświeżeniem wnętrza.

A voyage for madmen

05 May 2011
Właśnie skończyłem czytać. Książka o regatach Golden Globe, czyli pierwszych regatach samotników dookoła świata bez zawijania do portów. Gorąco polecam!

Wiosenne porządki - etap kolejny

04 May 2011
Tempo takie, że aparat nie wyrobił :)
Vessel Name: BARIBAL
Vessel Make/Model: Focus 650
Hailing Port: Giżycko
Crew: Grzegorz, Sylwia

Who: Grzegorz, Sylwia
Port: Giżycko