W koncu weszlismy w zakrecony ogon polnocnego pasatu, na szlak do Przyladka Horn...
20 September 2010 | Pacyfik
Tomek
Trudno bylo o tej porze roku wyjsc ze strefy zatotki Panamskiej i jej zmiennych i slabych wiatrow, ktore co jakis czas rzucaly w nas zlosliwymi, porywistymi szkwalami. Niebo bylo nieustannie zachmurzone i zlewalo nas deszczem. Pierszego dnia po wyjsciu z Panamy zjechal na dol fal bezana, razem z blokiem i odkrecona szekla (chinka). Wobec tego obiecalem sobie wejsc na maszt przy pierwszej flaucie, i podnioslem bezana na topenancie. Po kilku dniach hydrauliczny silownik steru wyplul plyn, mimo ze wymienilem w nim uszczelki tuz przed rejsem. Wygladalo na to ze trzon silownika w jakis sposob stracil gladz, i niszczy uszczelki. Poniewaz jacht ma sterowanie hydrauliczne, w tym momencie zostalismy z martwo obracajacym sie kolem sterowym i bez glownego autopilota. Kiedys wyobrazilem sobie podobna sytuacje, gdy to z jakiegos powodu, a moze byc ich wiele, gubimy plyn hydrauliczny z ukladu sterowania, i zainstalowalem plan B. Nazywa sie Kazik i jest naszym zapasowym sternikiem, niezaleznym od hydrolu silownikiem autopilota, napedzanym elektrycznie. Zaprzaglem Kazika do trzonu steru i pozeglowalismy z wiatrem w strone Kostaryki... Po dwoch dniach rzucilismy kotwice w Golfito. Po tygodniu odpraw i napraw ruszylismy dalej. Mimo ze minelismy juz pewnie ten himeryczny obszar przeciwnych wiatrow, nie odwazylem sie dotad rozwinac genuy, ktora na Luce jest olbrzymia. Z jednej strony ruszylibysmy szybciej do przodu, z drugiej jednak, Luka odpadlaby od wiatru, do tego ten spadochron, choc uszyty z ciezkiego dakronu, moglby nie przetrwac kolejnego szkwalu, ktorych sila dochodzi tu czasem do 40 wezlow, a niezwiniete na czas genuy polamaly w tych okolicach niejeden maszt... Zeglujemy wiec na sztakslu, foku marszowym, grocie z jednym refem, i bezanie. Wyglada na to ze wiatr wreszcie ustabilizowal sie na poludniowo zachodni, i w miare naszego przesuwania na zachod, zacznie zmieniac kierunek na poludniowy, pozwoli nam okrazyc Galapagos od strony polnocnej (w okolicy Galapagos wiatr pewnie zdechnie). Przed rownikiem powinno powiac ze wschodu, i jednym dlugim halsem dolecimy do Wyspy Wielkanocnej, miniemy ja od strony wschodniej, a potem jeszcze kawalek ostrego zeglowania i rzucimy kotwice w Ushuaia, gdzie bedzie juz czekal na nas Kuba, z duzym kawalem swiezego miecha i butelka lokalnej whisky:-)