Stres
07 November 2010 | Hanga Roa - Isla de Pascua - Chile
Beata
Czekamy na telefon satelitarny, przywiazani do boi pewnego rybaka ktory chwilowo nie lowi. Tomek dokladnie sie jej przygladal, ale do konca nie wiemy jak mocna jest lina boi, i do czego jest przywiazana... wiec wachty 24/24. Ale dzieki temu nie trzeba bedzie ciagnac kotwicy.( no i nie bede musiala sluchac nieladnej "szanty kotwicznej" kapitana przy jej wyciaganiu:-), cytowac nie bede:-) ) Ostatnio Tomek rzucil nasza zapasowa, lzejsza kotwice z 30 metrami lancucha i 60 metrami calowej liny, w ten sposob zakotwiczylismy po drugiej stronie wyspy. Dno chronionego - od polnocno zachodniego wiatru -kotwicowiska, to gladka, prawie jak stol, rafa z nielicznymi tylko lachami piasku i po pierwszym rzucie kotwicy ciagnelo nami szkaradnie. Wyciagnelismy kotwice, podplynelismy blizej brzegu, rzucilismy ja ponownie i tym razem chwycila, a wialo chwilami ze 30 wezlow. Kotwicowisko bylo niezle osloniete od polnocnego zachodu, ale gdyby wiatr odwrocil sie gwaltownie, jak to sie stalo w tym miejscu poprzednio, i odwrocil nas w strone kamieni, mogloby byc niewesolo... Trzymamy wiec nieustannie ostre wachty i tesknimy do bezpieczenstwa otwartego oceanu i wiekszego luzu... Odstresujemy sie dopiero wtedy, gdy podlaczymy dzialajacy telefon satelitarny do naszego systemu sciagania pogody i oddalimy sie od tego posagowego "raju". Airmail info: sys: Win7/519/1013MB/31.36 modem: None/COM1/9600/USB/1500