Praca, wypoczynek i Cialis
12 February 2011 | Panama
Beata
Na Luce codziennie od rana praca, przygotowujemy sie do przejscia kanalu, i wiekszej ilosci osob, niedlugo organizujemy czarterowy rejs: Panama - Kanal Panamski - San Blas - Cartagena. Pracy jest naprawde duzo, i bedziemy musieli sie mocno sprezac, aby zdazyc na 20-go lutego - wyznaczona juz date przejscia Kanalu Panamskiego. Ale wieczorem, po calym dniu pracy, siadamy w sterowce, Tomek z kubkiem rumu, ja - wina, i robimy sobie godzine relaksu przed obiado - kolacja.
Dzisiejszego wieczoru dolaczyli do nas sasiedzi, bardzo sympatyczna para Czechow, wpadli z butelka wina i swiezo upieczonymi rogalikami. Mimo balaganu zwiazanego z pracami przygotowawczymi do rejsu, zaprosilismy gosci pod poklad... to przeciez tez zeglarze, i rozumieja takie sytuacje. Akurat gotowalismy golonke w kapuscie kiszonej, wiec ugoscilismy sasiadow "czym chata bogata".
Spedzilismy fajny wieczor... Kiedys, gdy chodzilam po miescie zobaczylam reklame i promocyjna cene Cialis... kupilam wiec tabletke... bo taka ciekawska jestem:-) Po lampce wina, no moze dwoch... w dobrym chumorze... podsunelam tabletke Tomkowi... pomyslalam sobie: przetestujemy jak dziala. Oczywiscie probowalam ja Tomkowi wcisnac jako tabletke na "zgage" - kapitan jednak chyba zajarzyl sprawe, stwierdzil ze zgagi wcale nie ma, nie dal sie tez przekonac ze przeciez w kazdej chwili moze miec, i lepiej zazyc tabletke "na wszelki wypadek":-) W koncu zgodzil sie wziasc, ale ostroznie... tylko pol... Siedzial tak z ta druga polowa tabletki w rece... az w koncu dal ja naszemu gosciowi - Wladimirowi i mowi: lykaj. Wladimir dopytywal sie co to jest, ale w odpowiedzi uslyszal od Tomka: lykaj, my Slowianie, zeglarze, jak bracia, dziele sie z Toba tym co mam najlepszego. Czech poslusznie polknal swoja dzialke, po czym zostal oswiecony wyjasnieniami... co to za "lekarstwo" wlasnie polknal... Oczy otworzyly mu sie szeroko... i mowi: no ale my tu przeciez tylko na wodke przyszlismy... Wybuchnelismy smiechem, po czym Tomek uspokoil naszego goscia, ze nic innego nam nie "chodzi po glowie"...