Luka

www.soloaroundtheworld.com

09 June 2013 | Portobelo, Panama
23 April 2013 | Portobelo
07 April 2013 | Porto Lindo
12 February 2013 | Cartagena
11 February 2013 | Cartagena
01 February 2013 | Panama, Portobelo
19 January 2013 | Cartagena
08 January 2013 | Portobelo
03 December 2012 | Portobelo
12 October 2012 | Portobelo
24 September 2012 | niedaleko Portobelo
20 March 2012 | Portobelo
15 November 2011 | Portobelo
10 August 2011 | Portobelo
05 August 2011 | Cartagena
04 August 2011 | Cartagena

Pozegnanie Tomka

24 September 2012 | niedaleko Portobelo
Beata
Od wielu juz dni padalo, ale 16 sierpnia, niebo sie rozpogodzilo, a pogoda zrobila sie prawdziwie zeglarska tego dnia.
Mielismy wyplynac na 2 jachty, ale w ostatniej chwili, okazalo sie ze na jachcie Jacka; Fantasy, nie mozna odpalic silnika.
Widocznie Tomek chcial, abysmy pozegnali go wszyscy razem na pokladzie Luki. I tak sie stalo.

Tu mozna obejrzec krotka relacje:
(podziekowania dla naszego Przyjaciela, kochanego Ivo)

Dodam jeszcze, ze po "Pozegnaniu Tomka", ledwie rzucilismy kotwice, rozpadalo sie na nowo. Wiem ze Moj Kapitan zalatwil to "okienko pogodowe" dla nas i dla siebie.

Tomek odszedl robiac to co kochal, na swojej ukochanej Luce i wedle Tomka zyczenia, 16 sierpnia, Jego prochy zostaly rozsypane na morzu.

Nie balam sie z moim Kapitanem nigdy i nigdzie, kiedy cos sie dzialo, awaria, zla pogoda, zawsze patrzylam na twarz Tomka, gdybym dostrzegla choc odrobine leku, pewnie tez zaczelabym sie bac.
Ufalam Tomkowi zupelnie, jako Kapitan dawal wszystkim dookola poczucie bezpieczenstwa, Tomek uwazal ze prawdziwy kapitan to nie taki ktory potrafi odpowiednio ustawic zagle, trzymac sie kursu i trzymac zaloge "w ryzach". W/g Tomka Prawdziwy Kapitan to taki, ktory potrafi sam rozwiazac kazdy problem, i usunac awarie, a przynajmniej znalezc wyjscie, a zaloganci nie czuja leku, czy to przed morzem, czy przed kapitanem.
Niezlomna zasada Tomka "plan A, plan B, i jesli mozliwe to plan C" czyli badzmy przygotowani na kazda awarie, dlatego pewnie nasza trzy osobowa kabina na rufie to magazyn zagli i czesci zapasowych.
Tomek kochal to co robil, kochal "mame ocean" - to okreslenie ktorego zawsze uzywal.
Dlaczego mama?
Tomek porownywal ocean do swojej Matki, ktora najczesciej jest usmiechnieta i dobra, ale czasami smutna albo pochmurna, potrafi tez rozgniewac sie bardzo, ale tak jak matka, nigdy nie zrobi nam krzywdy.
Krzywde na oceanie mozemy zrobic sobie tylko sami, jak Tomek mawial, i to nie wystarczy jeden blad, bledow musi na siebie nalozyc sie kilka... conajmniej dwa.

Znajomy, zeglarz, wspominajac Tomka, uzyl okreslenia:"straight as arrow"
Bo wlasnie taki Tomek byl, patrzyl ludziom zawsze w oczy, i mowil prawde, chociazby ta prawda miala byc malo przyjemna, Tomek wierzyl ze prawde trzeba mowic jezeli ludzie moga cos z "nia zrobic", ale np nie mozna mowic komus ze jest "garbaty", bo tym tylko sprawia sie czlowiekowi przykrosc.
Tomka opinie, sposob widzenia swiata i sposob bycia byl kontrowersyjny, min. wlasnie dlatego ze byl taki otwarty.
Tomek czesto powtarzal, ze nie ma ludzi zlych, kazdy chcialby byc jak najlepszy: madry, bogaty, dobry.... tylko nie kazdy potrafi.
W kazdym czlowieku znalazl cos dobrego... Ale mowil tez ze aby kochac innych ludzi, najpierw nalezy pokochac samego siebie. Jesli nie bedziemy siebie kochac, nie bedziemy potrafili kochac innych, bo nie mozna nikomu nic dac na kredyt, jezeli sie tego samemu nie ma.
Dlatego wlasnie na lewym nadgarstku, Tomek wytatulowal sobie slowa "I am" zeby mu przypominaly, ze zawsze powinien byc dla siebie najwaznieszy i kochac siebie, po to by kochac innych.
Ludzie lgneli do Niego, poniewaz dawal. Dawal duzo ciepla, dobrego slowa, i pomagal kazdemu jak mogl.
Wiele nocy w trakcie rejsow przegadal z ludzmi, ktorzy tego potrzebowali, ktorzy mieli duzo pytan i szukali odpowiedzi, i ktorych Tomek potrafil wysluchac - a byl niezwykle uwaznym sluchaczem, zadawal pytania, drazyl temat...

Bardzo wierzyl w Boga, o ktorym mowil: Moj Przyjaciel.
Nie, Tomek nie chodzil do Kosciola i Instytucji Kosciola nie uznawal, nie wierzyl tez w spowiedz przy konfesjonale, i nie wierzyl w pieklo, i czysciec, ale bardzo gleboko wierzyl w Boga.

Mowil ze wystarczy pogadac z Przyjacielem ( Bogiem) i On nam da wszystko czego potrzebujemy, i co jest dla nas dobre.

Rozmawiam z Tomkiem codziennie, budze sie rano, najpierw mowie w myslach "dzien dobry Tomeczku" i patrze na Tomka zdjecie zawieszone w kokpicie, tam gdzie spie.
Czasem wstaje od razu i zaczynam nowy dzien, dzialam, robie cos dla lodki, dla siebie... rozmawiam z ludzmi, korzystam z internetu.... i wszystko jest prawie normalnie, tak jakby Tomek tylko pojechal do Panamy zalatwiac jakies sprawy. Zdarza mi sie zapominac ze Tomka juz nigdy nie bedzie....
Wiecej jest jednak dni kiedy wspominam i placze, ale pewnie tak naprawde placze juz tylko nad soba, Tomkowi jest na pewno dobrze, spelnil swoje marzenia, kochal i byl kochany. W zyciu Wiecej dawal niz bral, mowil ze jak cos komus daje to jakby dawal tez sobie, tak bardzo go to cieszy.
Mial piekne zycie.
Ale ja wciaz zadaje pytania, skierowane do Boga, czy w pustke? "Dlaczego?" "Dlaczego Panie Boze zabrales wlasnie Tomka?"
"Dlaczego zabrales Go wlasnie teraz?", "Czy nie mogles poczekac pare lat?"

I placze, bo tesknie.
Bo nikt mnie juz nie budzi rano z kubkiem goracej kawy "a moj anioleczek jeszcze spi?", bo kiedy jade do miasta, i wyciagam z kieszeni telefon, przypominam sobie ze nie moge do Tomka zadzwonic i podzielic sie swoimi spostrzezeniami, przemysleniami czy zwyklymi pierdolami.
Bo nie ma juz wieczornego drinka przed obiadem.... marzen, planow na przyszlosc, i zwyklych rozmow o niczym, w oczekiwaniu na skwierczacego kurczaka z patelni z mizeria ze swiezych ogorkow... przysmak Tomka. Bo juz nigdy mnie nie przytuli i nie powie "Beatka damy sobie rade, co? my razem sobie nie poradzimy?"

Tomek plywa teraz gdzies razem z Mirkiem (bratem), I Antosiem (ojcem), ktory jak Tomek powtarzal, pokazal mu co znaczy prawdziwa milosc, bo jakby Ojciec mu nie pokazal, jak kochac i jak wybaczac ludziom, nigdy by tego nie potrafil, i zabrali z soba ukochana babcie Zosie....
I na pewno wpada do Nich na rejsy Kuba, ktory nieprzypadkowo pojawil sie w naszym zyciu i pozostawil swoj piekny slad na zawsze....

Kiedy rozmawialismy o smierci, Tomek powiedzial "Beatka pamietaj jak mnie juz nie bedzie, to i tak zawsze bede blisko i bede trzymal Cie za reke", i stad wlasnie bierze sie moja sila, wiem ze Tomek jest blisko, jest przy mnie.
Dzieki Tomkowi, doswiadczylam takiej milosci, ktora dala mi odwage byc lepsza niz jestem, i ktora nauczyla mnie ze "wszystko jest mozliwe".



Comments
Vessel Name: Luka
Vessel Make/Model: mikado 56
Hailing Port: Poland, Gdynia
Crew: Tomek & Beata & Wacek
About: *Wacek - Jack Russell Terrier
Extra: www.soloaroundtheworld.com www.skipthedariengap.com
Home Page: http://zeglarz.net.pl

s/v Luka

Who: Tomek & Beata & Wacek
Port: Poland, Gdynia
free counters Liczba wizyt od 31 marca 2011