Z górki na pazurki
18 August 2014 | Osz
Monika
Wczoraj oficjalnie rozpoczęliśmy podróż powrotną – zjechaliśmy z Pamiru, który na pożegnanie zagwarantował nam, oprócz pięknych widoków, przymrozki i śnieg. Przekroczyliśmy granicę tadżycko-kirgiską z niespotykanie rozległym pasem ziemi niczyjej (jakieś 20 km między ulokowanym na przełęczy posterunkiem tadżyckim, a stojącym w dolinie posterunkiem kirgiskim) i nocowaliśmy już w Osz. Ku naszej ogromnej radości, hotel był w standardzie europejskim, a my, po miesiącu w górach byliśmy spragnieni normalnej kąpieli.
Chociaż w tej materii Pamir potrafił nas zaskoczyć na plus – w miejscowości Karakol, w której spędziliśmy ostatnią noc przed zjazdem, gospodarze zaoferowali nam możliwość bani kirgiskiej, przyjętą przez nas z entuzjazmem. Na zdjęciu budynek, w którym znajduje się bania – w środku jest piec, który podgrzewa kocioł z wodą. Dzięki temu w pomieszczeniu jest bardzo ciepło. Do tego duży baniak z zimną wodą, wiaderko do mieszania wody i czerpak, którym można się polewać do woli. W piecu w bani, podobnie jak w piecach w domach pali się terezkenem, krzewinką z rodzaju Eurotia, charakteryzującą się bardzo silnie rozbudowanym systemem korzeniowym (to ta sterta roślin po prawej od bani). To właśnie korzenie terezkenu zbiera się w Pamirze na opał. Drugim źródłem opału, wykorzystywanym, jak widzieliśmy, głównie do wypieku lepioszek, jest nawóz krów, jaków i owiec. Ze względu na bardzo ciężkie warunki klimatyczne Pamiru, nic nie ma prawa się tutaj zmarnować.